Wstałam z ziemi otrzepując dłonie z błota.
Byłam naga, a moja ludzka, delikatna skóra poraniona.
Tak było zawsze kiedy traciłam kontrolę i dawałam się ponieść wilczemu popędowi.
Rozejrzałam się po okolicy, w której się znalazłam i doznałam napadu mdłości.
Obok, niecałe kilka metrów ode mnie leżał martwy i powoli rozkładający się dzik.
Wokół niego latały muchy a odór był nieznośny.
Jako człowiek jadłam mięso, ale bez przesady.
W małych ilościach nawet mi smakowało.
Lecz teraz kiedy patrzyłam na ofiarę mojego nocnego polowania zrobiło mi się nie dobrze i poczułam wyrzuty sumienia.
Palce miałam całe we krwi a pod paznokciami kawałki sierści i skóry.
Poczułam się jeszcze gorzej.
Byłam naga na nieznanym terenie, upaprana zwierzęcą krwią.
Postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu, tylko musiałam jakoś zakryć swoje nagie ciało.
Ruszyłam przed siebie ukrywając się za krzakami kiedy wyczułam czyjąś obecność za sobą.
Przystanęłam i ucichłam.
-Nie kryj się i tak Cię widać...
Zerknęłam znad krzaka na właściciela tego głosu.
Był to chłopak o ciemnych włosach i jasnych zielonych oczach.
Uśmiechał się do mnie jakby uważał za normalną sytuację to, że kręcę się naga po lesie.
-Naprawdę uważasz, że Cię nie widać? To nie jest przedszkole i zabawa w chowanego.
Wzięłam głęboki oddech.
-Nie wyjdę do Ciebie...chyba wiesz dlaczego. A może masz ubytki mózgu?
Roześmiał się.
-Zabawna wilczyca...takie to rzadkość....spokojnie, możesz wyjść...nie wstydź się..
-Nie.
Pokręcił głową i spojrzał na mnie liściastymi oczami.
-Dobrze, a więc inaczej...- podszedł do mnie a ja próbowałam się jakoś zakryć
Podał mi dłoń.
-Nie bądź jak dziecko...
Spojrzałam na jego wyciągniętą dłoń a potem spojrzałam mu w oczy.
-Nie.
Parsknął.
-Może i zabawna ale uparta jak każda wilcza kobieta...
Stał nade mną a ja nie wiedziałam co mogę zrobić.
-Dobrze...- zaczął rozpinać koszulę guzik po guziku
Patrzyłam na niego osłupiała.
Co on wyprawia?
Kiedy pozbył się koszuli podał mi ją.
Wzięłam ją od niego drżącą dłonią.
-No co jeszcze?- zapytał kiedy nie ruszyłam się z miejsca
-Odwróć się.
Podniósł dłonie w obronnym geście.
-Dobra, dobra..
Odwrócił się po chwili a ja zaczęłam się szybko ubierać.
Kątem oka zauważyłam, że zerka na mnie i lekko uśmiecha.
Szybko zapięłam guziki.
Jego koszula sięgała mi do kolan czyli zakrywała to co powinna.
-Już.
Stanął ze mną twarzą w twarz, chociaż był wyższy o głowę.
-Może i się nie znamy ale coś muszę Ci powiedzieć...
Poczułam wzbierającą we mnie złość.
-Wyglądasz wspaniale w mojej koszuli wiesz?
-Masz rację nie znamy się. A to teraz nie jest na miejscu. Czego ode mnie chcesz?
-Taka drobnostka...wtargnęłaś na mój teren.
-Twój?
-Mój i mojej watahy.
-Przepraszam, ja nie wiedziałam...zawsze tak mam...w pełnię...
Pokiwał głową na znak że rozumie.
-Odprowadzę Cię do granicy i może jakoś trafisz do domu.
-Dobra..
Chwycił mnie za ramię tak, że na niego spojrzałam.
-Idziemy...
Ruszyłam za nim powoli i bez słowa.
-Więc jak masz na imię?
-A to ważne?
Roześmiał się.
-Tak. Ponieważ paradujesz w mojej koszuli a ja mam zwyczaj pożyczania koszuli tylko tym dziewczyną, których imiona znam.
Skwitowałam to cichym westchnięciem.
-Rosa
Przystanął.
-Serio?
-Tak. Coś nie tak z moim imieniem? Masz zasadę nie pożyczania ubrań dziewczyną z imionami na 'R' ?
-Nie, tylko...no nie ważne...
-Ważne.
Spojrzał na mnie przenikliwymi zielonymi oczami.
-Dobra....słuchaj...-chciał coś powiedzieć kiedy to przed nami mignęły niebieskie oczy
-Kto to?-zapytał - To obcy zapach.
Wyczułam znajomą woń i uśmiechnęłam się delikatnie.
Ruszyłam w stronę zarośli.
-Wyłaź Murie.
Z krzaków wyłoniła się dziewczyna.
Czarne włosy opadały jej kaskadą na ramiona i były rozczochrane jak zawszę. Oczy błękitne niczym nieboskłon, a w nich wesołe ogniki.
-Witaj siostro, tak mnie witasz?
Zmarszczyłam brwi ale po chwili odpuściłam udawanie wściekłej i po prostu posłałam jej uśmiech.
Jej wzrok powędrował na moją odzianą w koszulę talię.
-To długo historia...-zbyłam jej pytania i spojrzałam na stojącego w pewnym oddaleniu chłopaka.
-Właśnie widzę...- zmierzyła go wzrokiem i uśmiechnęła zatrzymując spojrzenie na jego nagiej klatce piersiowej
Ciemnowłosy spuścił wzrok co było do niego zupełnie nie podobne.
-Chyba jest wstydliwy, ale jak widać chętny do igraszek- zachichotała skubiąc materiał na moim ramieniu.
-Murie- skarciłam ją -Przestań, to nie jest miłe, zważywszy na to, że mi pomógł.
Spojrzała na mnie z lekkim rumieńcem, ale w oczach dalej tańczyło rozbawienie.
-Emm...możemy już iść dalej?- zapytałam chłopaka
Skinął głową i wyprzedził nas idąc przed siebie.
-Całkiem fajny chłopak...widział Cię nago?-zapytała Murie na co ja spojrzałam na nią z politowaniem
-Możesz przestać się nakręcać?
-Co? Ja tylko chcę wiedzieć czy będą z tego wilczątka.
-Murie.- syknęłam - Dość już mam jak na dzisiaj, okay?
Pokiwała głową chichocząc pod nosem.
Dalsza droga obyła się w ciszy przerywanej jedynie szumem strumienia nieopodal.
W końcu chłopak zatrzymał się.
-To tutaj.
Przed nami znajdowała się zardzewiała brama.
-Dziękujemy.
Posłał mi lekki uśmiech.
-Żegnajcie wilczyce z południa...mam nadzieje, że już nigdy się nie zobaczymy.
-Tak.. - pociągnęłam za okrągłą klamkę a wrota zaskrzypiały w odpowiedzi.
Przeszłam na swój teren i odetchnęłam z ulgą czując znajome zapachy.
Murie stanęła obok mnie z chichotem zastygłym na wargach.
-Nie na tym terenie i nie na waszym, rzecz jasna, jakieś neutralne pole mi odpowiada na nasze kolejne spotkanie. - uśmiechnął się i obnażył kły - Wybaczcie mi...zgłodniałem.
Pokiwałam zaintrygowana głową.
Warknął a na jego piersi zaczęło pojawiać się futro czarne jak niebo nocą.
Opadł na klęczki a po chwili nie był już człowiekiem tylko wilkiem. Pognał w powrotną drogę pyląc kurz wokół siebie.
Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę domu.
-Wiesz co Rosa?
Spojrzałam na nią.
-Edder nie będzie zachwycony.
Przystanęłam.
-O czym mówisz?
-O tym, że wtargnęłaś na obcy teren a teraz chodzisz w koszuli nieznanego wilka, który pożerał cię wzrokiem jak ty dzika wczorajszej nocy- zachichotała
-Skąd wiesz o dziku?
Popukała się w nos.
- Uwielbiam dziczyznę.
Westchnęłam.
-No chyba lepiej, że wróciłam odziana.
-Dla kogo lepiej to lepiej.
-Murie, przestań.
-No ale co? Nigdy nie widziałaś jak Serr się na Ciebie patrzy? A gdybyś wróciła naga? Wohoho..wole nie myśleć co by z nim zrobił popęd wilka.
Spojrzałam na nią wściekła a moje oczy zalśniły żółtym blaskiem.
-Dobra, dobra...
Wróciłyśmy do naszej watahy po jakichś dwóch godzinach przedzierania się przez zarośla naszego terenu.
-Gdzieś ty się podziewała? - od progu drewnianych sękatych drzwi przywitał mnie ojciec
Był to postawny mężczyzna z ciemnymi włosami, delikatnie przyprószonymi siwizną.
-Wiesz, że nadal trudno mi nad sobą panować podczas pełni...
-Wiem, ale jakoś musisz sobie z tym radzić.
Chwycił mnie za rękę, przystawiając sobie koniuszek rękawa koszuli do nosa.
-Obcy zapach, kto to? - spojrzał na mnie błyszczącymi od gniewu oczami
-Nie wiem, nie przedstawił się...on mi pomógł.
Parsknął wściekle.
-Wiesz co sądzę o obcych watahach i ich członkach.
-Wiem, ale...
-Wiesz jakie mamy zasady.
-Wiem.
-Wiesz, że nienawidzę niesubordynacji?
-No wiem!- warknęłam wściekle powoli tracąc człowieczeństwo
Zacisnął dłoń na moim nadgarstku wbijając mi w niego szpony.
Warknęłam próbując się wyswobodzić.
-Puść mnie.
-Musisz się nauczyć słuchać poleceń.
-Puść.
-Naucz się, że tylko swojej watasze możesz ufać.
Warknęłam i wyrwałam dłoń z jego uścisku.
Na ziemie zaczęła skapywać krew z ran na nadgarstku.
Wiedziałam, że zaraz wszystko się zagoi ale pozostawał fakt.
-Nienawidzę Cię- syknęłam przez kły wystające z dziąseł
-Powinnaś nienawidzić siebie za to co zrobiłaś.
-A może miałam wrócić naga?! - wrzasnęłam i odwróciłam się do niego plecami
Usłyszałam jak bierze głęboki wdech.
-Nie podnoś na mnie głosu, jesteś tylko małą częścią wilczego stada. Naszego stada.
Zaczęłam się zmieniać, nie panowałam już nad sobą.
-Skoro się dla Ciebie nie liczę, po następnej pełni nie wrócę. - zacharczałam i opadłam na kolana
Pognałam w stronę jeziora, które było moim miejscem zamysłu.
Opadłam na zimną, orzeźwiającą trawę, na której nadal była rosa.
Moczyła moją szarą sierść i dawała ukojenie tych trudnych chwil.
Podczołgałam się łapami do tafli jeziora i spojrzałam w odbicie.
Wielkie żółte oczy wpatrywały się we mnie smutno.
Zagarnęłam językiem trochę wody i przełknęłam z mlasknięciem.
Zaczęłam chłeptać chłodną wodę przymykając powieki.
Znużył mnie sen więc podreptałam pod wielką brzozę i zwinęłam się w kłębek zamykając oczy.
Zasnęłam ze smutkiem zasnuwającym moje serce.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dojadłem resztki dzika i oblizałem wargi.
Coś było w tej dziewczynie. Coś co nie pozwalało mi racjonalnie myśleć.
Kłapnąłem kłami powracając do rzeczywistości.
Co ja mam powiedzieć Ellie?
Że uciekła? Że pozwoliłem jej odejść? A może przyznać się, że to ja sam pomogłem jej wrócić na własny teren?
Mętlik w głowie tylko pogłębił mój gniew na samego siebie.
Co się ze mną dzieje?
Westchnąłem i wróciłem do ludzkiej postaci. Na szczęście nie podarłem spodni, które były specjalnie poszerzane żebym ich nie rozrywał.
Kopnąłem truchła dzika i ruszyłam do jamy alfy.
-Ellie? - szepnąłem
Wyszła mi na przeciw, ogromna brązowa wilczyca z jednym niebieskim a drugim żółtym oku.
-Witaj Kean, co masz mi do powiedzenia?- w mgnieniu oka stała przede mną naga, ale nie zakrywała się.
Uważała pokazywanie się w okazałości za coś normalnego a wręcz pięknego.
Wszyscy mieli ją podziwiać, nie wstydziła się swojego zgrabnego ciała.
Jak na taki wiek ciało miała piękne.
-Niestety...dziewczyna, ta obca...zniknęła... - powiedziałem cicho
Podeszła do mnie cichym krokiem i podniosła mój podbródek palcem.
-Sama?
Przytaknąłem.
Zacmokała cicho.
-Kean, jesteś takim dobrym chłopcem...
Zmusiłem się do lekkiego uśmiechu.
-Więc dlaczego kłamiesz?
Moje serce zadudniło.
-Ja..no..sam nie wiem jak to się stało...ona..
-Ona omamiła Cię?
Spojrzałem na swoje bose stopy.
-Nie, to nie tak...ja...chciałem...
Zacmokała ponownie.
-Kręcisz.
-Chciałem ją tu przyprowadzić, ale...jakoś...
Spojrzała na mnie a jej brwi zadrgały.
-No dobrze już. Nie istotne...
Przez chwilę poczułem ulgę rozpływającą się po moim ciele ale w jednym momencie ona zastygła.
-Jeśli byłeś na polowaniu to powinieneś się cieszyć. Dziś i jutro nie dostaniesz choćby kosteczki z łowów. Sam rozumiesz, pomogłeś zbiec intruzowi z naszego terenu, to nie podlega dyskusji, że zasłużyłeś na naganę.
Przytaknąłem cicho.
-No, możesz już iść, mam nadzieje, że przemyślisz swoje zachowanie.
-Oczywiście.
Odwróciła się i z wdziękiem odeszła w ciemność jamy.
Wróciłem do miejsca mojego spoczynku i padłem na stare łóżko okryte białym płótnem.
Wpatrzyłem się w sklepienie chaty, w której spałem i zacząłem myśleć.
Ellie zawsze tak załatwiała sprawy.
Była nieugięta i bezlitosna. Jako jedna z niewielu zawsze sypiała jako wilk w jamie a nie w łóżku.
Tłumaczyła tym, że ona jest niezwykła i to, że jest alfą jest w jej krwi.
Przewróciłem się na bok z westchnięciem i zamknąłem oczy próbując zasnąć.
Przypomniała mi się postura dziewczyny, jej żółte oczy, jej brązowe włosy i ten lekki uśmiech.
Teraz widziałem ją wyraźnie.
Piękna, ubrana w moją koszulę, którą lekko opinała się na jej biuście.
Obiecałem jej a raczej sobie, że jeszcze się spotkamy.
Może i kłóciłem się o to ze samym sobą ale musiałem jeszcze raz ujrzeć ten jej uśmiech.
Choćbym miał być głodny przez tydzień, muszę zobaczyć jak pięknie się uśmiecha.
Doznałem szoku.
Co ja wyprawiam?
Myślę o obcej dziewczynie, którą powinienem odprowadzić do alfy a nie jej pomagać. Która była intruzem i zabiła zwierzę z naszego terytorium. Która była piękną wilczycą o upartym charakterze, kłócącym się z jej rozświetlonymi oczami.
Przestań.
Powstrzymałem się od dalszych myśli.
-Idź spać i zapomnij o niej- powiedziałem cicho do siebie
Zasnąłem z cichym warknięciem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To na TYLE ;DDDDD
Mam nadzieje że jakoś mi wyszło :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz